Data22.02.201000:00 - 24.02.201023:59

MiejsceStuttgart

KategoriaWyjazdy

Opis wydarzenia

Dwunasty wyjazd FCBP na mecz Barcelony był momentem przełomowym. Zarządowi naszej Penyi zawsze marzył się wyjazd na spotkanie ukochanego klubu w jak największej liczbie osób. Dlatego gdy pojawiła się możliwość podróży na spektakl Ligi Mistrzów Stuttgart - FC Barcelona, zarząd FCBP robił wszystko, aby zrealizować marzenia. Wystosowano prośbę do klubu z możliwością kupna ponad 300-stu biletów. Dzięki znakomitym kontaktom FCBP udało się załatwić taką liczbę wejściówek, o jaką się ubiegaliśmy. Marzenia stały się rzeczywistością! Jedziemy na historyczny dla nas mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów do Stuttgartu, pierwszy w tak wielkiej grupie! W autobusach było dokładnie 309 miejsc, które bardzo szybko się rozeszły. Zainteresowanie było większe niż przypuszczano. Nowością był fakt, że wyruszaliśmy z dwóch miast jednocześnie: Poznania (3 autokary) i Wrocławia (2 autokary). Dni do wyjazdu mijały bardzo szybko i wreszcie nadeszła ta data: 22 lutego.

 

Kibice udający się na mecz zebrali się ok. 23 w Poznaniu i we Wrocławiu. Wszyscy dojechali punktualnie i po przybyciu nowiutkich autokarów udali się zająć swoje miejsca. Listy sprawdzone, zatem ruszamy! Podróż rozpoczęła się przed godziną 24. Był to dwunasty wyjazd FCBP i trasa wiodąca przez Niemcy była doskonale znana. Podróż przebiegała zatem bezproblemowo. W autokarach oglądaliśmy pamiętne mecze Barçy z zeszłego sezonu, którego punktem kulminacyjnym był finał Ligi Mistrzów w Rzymie. Kibice w doskonałych nastrojach wspominali ubiegłoroczny pojedynek z Realem Madryt, w którym wygraliśmy 2:6. W czasie podróży był czas na rozmowy, poznawanie nowych osób i wzajemną integrację. Nocna podróż przez Niemcy minęła bardzo szybko.

 

Stuttgart przywitaliśmy we wtorek (23 lutego) przed godziną 11. Stolica Badenii - Wirtembergii przywitała nas brakiem śniegu i stosunkowo ciepłą, jak na zimę temperaturą powietrza, która wynosiła ok 7 stopni Celsjusza. Podróżując przez malownicze miasto naszą uwagę przykuwały... salony samochodowe. Głowy chodziły się nam raz na lewo, raz na prawo. Mercedes, Audi, Renault, Porsche, Suzuki, Ferrari... W końcu dotarliśmy pod stadion, gdzie witały nas wszędzie elementy związane z Ligą Mistrzów, przypominające, że bierzemy udział w piłkarskim święcie. Trzeba przyznać, że obiekt Mercedes-Benz-Arena, który był jedną z aren Mundialu 2006 prezentował się bardzo okazale. Autokary zaparkowaliśmy na miejscu dla gości, gdzie zostaliśmy doprowadzeni przez eskortującą nas niemiecką policję.

 

Wszyscy, zmęczeni nieco po podróży wysiedliśmy z autokarów i udaliśmy się zobaczyć z bliska arenę pojedynku Stuttgart - Barcelona. Była okazja do zrobienia zdjęć grupowych, które trwały nieco dłużej niż zwykle ze względu na dużą grupę, jaką przyjechaliśmy. Każdy chciał mieć zdjęcie grupowe z historycznego wyjazdu na swoim aparacie. Po sesji udaliśmy się dalej, zahaczając jeszcze o klubowy sklep VfB Stuttgart. Po kupieniu paru rzeczy (np. okolicznościowego szalika z meczu Stuttgartu z Barçą) potworzyły się mniejsze grupki i każdy udał się na posiłek i zwiedzanie Stuttgartu z jego atrakcjami.

 

Ciekawą opcją było zwiedzanie muzeum Mercedesa, które znajdowało się w bliskim położeniu stadionu. Można tam było zobaczyć zarówno stare modele samochodów tej marki, jak i prototypy. Kto skorzystał z okazji zwiedzania tego muzeum, na pewno nie żałował. Wielu kibiców chciało się udać pod hotel Maritim, gdzie znajdowali się piłkarze Dumy Katalonii. Pomocą w wytłumaczeniu, gdzie znajduje się hotel bez problemu służyli nam mieszkańcy Stuttgartu. Ludzie byli chętni do udzielenia informacji i bardzo się w to angażowali. Posilając się w siedem osób w jednym z lokali w Stuttgarcie zapytaliśmy się ekspedientki, gdzie jest hotel. Kobieta wytłumaczyła, że najlepiej będzie dotrzeć taksówką. Miła Niemka zamówiła nam taksówkę, a że mogły nią jechać 4 osoby, to powiedziała, że zawiezie pozostałych kibiców własnym samochodem. Takiej sytuacji nikt z nas się nie spodziewał. Podróż pod hotel przebiegła sprawnie, a towarzystwo umilał nam taksówkarz - Sycylijczyk, który powiedział, że Barça wygra dzisiaj 3-0 (szkoda, że się nie sprawdziło). W dobrych nastrojach wysiedliśmy z taksówki i udaliśmy się pod wejście do hotelu, gdzie stał zaparkowany autobus Barcelony. Krótka sesja zdjęciowa przed pojazdem naszych piłkarzy i ruszamy dalej. Zrobiliśmy mały spacer po okolicach hotelu. Nie mogliśmy uwierzyć, gdy w pewnym momencie zobaczyliśmy przez szybę Pique rozmawiającego z jakąś kobietą i mężczyzną. Niektórzy również mieli szczęście i spotkali Txiki Bergistaina, z którym zrobili sobie zdjęcie.

 

Czas mijał nam bardzo przyjemnie. Polscy culés poznawali uroki i zakątki Stuttgartu. Zbiórka pod autokarami była zaplanowana na 18:30. Wtedy to mieliśmy udać się na obiekt Mercedes-Benz-Arena. Będąc pod hotelem niektórzy jednak zdecydowali się zostać do momentu wyjazdu piłkarzy na stadion. Oczekiwanie na naszych zawodników dłużyło się. Pod hotelem było sporo osób. Byli również Katalończycy, którzy śpiewali piosenki o Dumie Katalonii. Dokładnie o godzinie 18:45 podopieczni Gaurdioli i jego sztab trenerski wyszli z hotelu i szybko przemknęli do autobusu. Następnie my musieliśmy ruszyć na stadion. Zrobiliśmy bardzo szybką akcje łapania taksówek. Każdy bez problemu znalazł środek lokomocji. My pod stadion udaliśmy się tym razem z taksówkarzem Czechem.

 

Większość polskich culés była już obecna na stadionie. Ok godziny 20 na sektorze gości wszyscy siedzieliśmy razem. Ponad 1200 kibiców Barcelony, z czego ponad 300 z Polski! Niesamowita rzecz. Warto dodać, że przed naszym sektorem pojawiła się ogromna sektorówka z napisem Fan Club Barça Polska, iałym orłem i herbem katalońskiego klubu. Powierzchnia bordowo-granatowej flagi wynosiła ponad 100m! Jeszcze tylko chwila do meczu, 10 minut, 5... O 20:43 z tunelu wyszli piłkarze VfB Stuttgart i FC Barcelony. Po chwili zabrzmiał hymn Ligi Mistrzów. W tym jednym momencie serca wszystkich kibiców biły bardzo mocno. Czy był to czyjś pierwszy, czy trzeci wyjazd, każdy czuł się identycznie. Nie istniały podziały. Zrozumieliśmy, że będziemy uczestniczyć w wielkim spektaklu. Marzenia się spełniły. Równo o 20:45 holenderski arbiter rozpoczął mecz.

 

Spotkanie było bardzo zacięte. Dlatego też nasz doping musiał być perfekcyjny. Ton naszym śpiewom nadawał nie kto inny, jak sam prezes FCBP. Uderzając w bęben z całych sił pokazywał, że musimy się starać, bo przyjechaliśmy tutaj z pewną misją - dopingowania Barcelony. Mecz nie układał się jednak po naszej myśli. Mieliśmy mało klarownych sytuacji. W 25. minucie skarcił nas niesamowity Cacau, który strzałem głową pokonał Valdesa. Na szczęście nasz golkiper miał dzisiaj dobry dzień, bo kilka razy ratował Barçe z opresji. Pierwsza połowa minęła bardzo szybko. Po przerwie wiedzieliśmy, że nasi pupile muszą zagrać lepiej. Tak też się stało. Blaugrana zaczęła śmielej atakować i w efekcie w 52. minucie mogliśmy się głośno radować. Pique zgrał głową piłkę do Ibrahimovica, który na raty pokonał Lehmanna! Nasz doping stał się jeszcze głośniejszy. Trzeba jednak przyznać, że kibicowanie Niemców stało na bardzo wysokim poziomie. Nie chcieliśmy być jednak gorsi i nasze gromkie: Barçaaa, Barçaaa, Barçaaa zagrzewało naszył piłkarzy do boju. Wyrównany mecz pozostał do końca nierozstrzygnięty. Całe spotkanie minęło bardzo szybko. Szkoda tylko, że piłkarze nie podeszli podziękować nam pod nasz sektor, tylko zrobili to ze środka boiska. Jednak nie należy się za bardzo czepiać. Dopingowaliśmy Barçę w Lidze Mistrzów i to się tylko liczyło! Po meczu pozostaliśmy w naszym sektorze nieco dłużej. Był czas na ostatnie zdjęcia.

 

Około 23 udaliśmy się do autokarów. Jeszcze sprawdzanie obecności i mogliśmy ruszać. W eskorcie policji udaliśmy się w stronę wyjazdu z miasta. Z nadmiaru wrażeń wszyscy byli nieco zmęczeni, ale niezwykle szczęśliwi. Podróż powrotna do Polski minęła szybko i bezproblemowo. Ok 10:30 autokary dotarły do miejsc docelowych. Jeszcze tylko krótkie pożegnania, podziękowania dla organizatorów, kierowców i dwunasty wyjazd FCBP przechodzi do historii. Był to jednak wyjazd szczególny. Po pierwsze najliczniejszy, a po drugie było w nim coś magicznego. Uczestniczyli w nim ludzie z całej Polski i miało się wrażenie, że wszyscy jesteśmy tacy sami. Pochodzimy z różnych rejonów, jednak potrafimy się zmobilizować i stanowić zgrany kolektyw kibiców Barcelony. Hasło "Więcej niż klub" pasuje tutaj idealnie. Na wspólnych wyjazdach jest okazja, aby się o tym przekonać. Należy dodać, że organizacja wyjazdów FCBP jest perfekcyjna. Jednak nie byłoby tego bez ludzi. Ludzi, których łączy wspólna pasja - FC Barcelona. Na koniec wystarczy jedynie zacytować słowa wiceprezesa FCBP: Do zobaczenia na bordowo - granatowym szlaku!

 

AUTOR: OSKI