Data20.08.200908:00 - 23.08.200917:00

MiejscePszczew

KategoriaZloty

Opis wydarzenia

Piękna pogoda i wakacyjny termin mogą oznaczać tylko jedno. Coroczny zlot polskich cules pod szyldem FCBP. A jak zlot, to i relacja. Zacznijmy jednak tradycyjnie: trzeci oficjalny zlot FCBP zakończony!

Poranek 20 sierpnia dla poznaniaków obecnych na dworcu Poznań Główny musiał być bardzo dziwny… Gdzie nie spojrzeli, ich oczy atakował żółty kolor bijący z wakacyjnych koszulek FCBP. Wtajemniczeni doskonale wiedzieli o co chodzi i w ten sposób doskonale odszukiwali się na ogromnym dworcu, ale dla kogoś z zewnątrz cała sytuacja mogła przypominać co najmniej jakiś dziwny happening, bo jak inaczej nazwać kolejne grupy osób w takich samych, żółtych koszulkach, niemal regularnie pojawiających się na dworcu i w zasadzie bezwiednie kierujących się na Dworzec Letni, jakby przyciągała ich tam jakaś niewidzialna siła. Gdyby ktoś był na tyle ciekawy, że podszedłby do tej grupy ludzi, chcąc sprawdzić co to za maskarada, tajemnica rozwiązałaby się sama. Z rozmów toczonych między tymi osobami bez trudu można było wywnioskować, że są członkami FCBP i udają się na zlot.

Tak, wakacyjna koszulka FCBP wywołała prawdziwą furorę wśród członków fan clubu. Na palcach ledwie jednej ręki można policzyć osoby, które jej ze sobą nie zabrały, a i te braki i tak pewnie były efektem tylko i wyłącznie pomyłki. Żadnych pomyłek nie było za to w organizacji i zbiórka na Dworcu Letnim przebiegła sprawnie i szybko. W samo południe wyruszyliśmy w półtoragodzinną podróż, która dłużyła się ze względu na nierozpieszczające nas słońce. Jazda w upale w końcu dobiegła jednak upragnionego końca. W ośrodku „Jeziorak” w Pszczewie przywitała nas grupa cules, która nad ścisk i upał autokaru i pociągu wybrała przestronność i klimatyzację swoich samochodów. Po szybkim logowaniu w recepcji przyszedł czas na rozeznanie się w układzie ośrodka. Domki i pokoje oddane nam do dyspozycji okazały się pierwszym miłym zaskoczeniem. Napis „standard lux” przy drzwiach tylko w części opisuje nasze wrażenia. Plazmy na ścianach pokoi już trochę bardziej, ale w końcu nie przyjechaliśmy na zlot po to, by siedzieć w pokojach przed telewizorami (choć o tym nieco dalej…). Niektórzy nie zdążyli się jeszcze rozpakować (pytanie: czy próbowali?), a już wylądowali w jeziorze, położonym ledwie kilka metrów od ośrodka. Chłodna woda w upalny dzień orzeźwiła wszystkich na tyle, żeby dalej zwiedzać ośrodek. Boiska do różnych gier zespołowych i placyk na ognisko to tylko niektóre z atrakcji, z których największą okazało się mini zoo, gdzie obejrzeć można różne gatunki ptaków, kuraków, przez indyki aż po pawie. Zwierzaki w zasadzie bez ograniczeń kręciły się po ośrodku, co doprowadziło do niecodziennej sytuacji – w dzień wyjazdu spora grupa członków FCBP mogła obserwować… lecącego pawia (oczywiście w dosłownym znaczeniu ;) ). Wszyscy na chwilę zamarli, podziwiając majestatycznego ptaka. To jednak działo się ostatniego dnia, a przecież w międzyczasie miało miejsce sporo innych, wartych wzmianki wydarzeń.

Pierwszą okazją do nieco bardziej intensywnej integracji (a część z nas integruje się już przecież kilka ładnych lat…) był mecz Lecha z Club Brugge. Zebrani w jednym pokoju fani piłki nożnej (w tym spora część kibiców Kolejorza) może znaczyć wiele, ale na pewno nie ciszę i spokój. Głośny doping i wzajemne docinki (wszystko oczywiście w przyjaznej atmosferze) przez dwie godziny dominowały wśród nas wszystkich. Bramka strzelona przez Sławomira Peszkę w ostatniej minucie była jak iskra, powodująca ogromny wybuch radości, który przetoczył się po pokoju, a który z pewnością był słyszalny we wszystkich domkach w ośrodku. Efektem imprezy był niebotyczny bałagan i wielki stos puszek, ale trzeba w tym momencie przyznać, że gospodarze pokoju, „La masia”, czyli tzw. młodzież FCBP spisała się doskonale i rano podłoga wręcz błyszczała, a wszystkie śmieci odjechały w siną dal jedną z wielkopolskich śmieciarek.

Drugi dzień upłynął pod znakiem oczekiwania na turniej piłkarski „FCBP Cup”, więc aby ochłodzić nieco rozgrzane głowy część z nas zdecydowała się zagrać w wodnego zbijaka w towarzystwie judoków trenujących kilka metrów dalej. W ten sposób, przy akompaniamencie okrzyków a’la Bruce Lee, doczekaliśmy się wspólnego wymarszu na pobliskie szkolne boisko ze sztuczną trawą, by w fantastycznych warunkach rozegrać drugi już Puchar FCBP.

Turniej piłkarski o II Puchar FCBP Cup – Pszczew 2009!

Bardzo pewni siebie ‘Abstynenci’, żądna rewanżu za zeszły rok ekipa ‘Od Jutra Nie Piję’, groźna jak zawsze drużyna ‘Reszta Świata Team’ oraz debiutujący w tych rozgrywkach ‘100% Cules’ stawili się by stanąć w szranki o najbardziej prestiżowe trofeum jakie można sobie wyobrazić – FCBP Cup! Areną ich zmagań było boisko piłkarskie Orlik w Pszczewie, które dzięki uprzejmości wójta i negocjatorskim umiejętnościom Zarządu FCBP zostało użyczone na potrzeby FCBPolska. By zdusić w sobie efekt dnia wczorajszego prawie wszyscy uczestnicy turnieju przed jego rozpoczęciem rozgrzewali się w jeziorze grając w zbijaka, gdzie z tłumu swymi nieprzeciętnymi umiejętnościami obrywania piłką w głowę wybijali się Mumin i Cross.

Rześcy i odświeżeni, próbując oszukać swe organizmy i wmówić im, że wcale nie mają niedoboru magnezu, zlotowicze punktualnie o 16:00 stawili się na rzeczonym boisku. Według wcześniej ustalonego terminarza spotkanie otwarcia rozegrać miały drużyny Od Jutra Nie Piję i Reszta Świata Team. Spotkanie to miało dodatkowy smaczek, bowiem tuż przed ‘transfer deadline’ bardzo obrotny manager tej pierwszej drużyny przechwycił z drugiej dwóch zawodników, którzy – jak się później okazało – byli fundamentem sukcesu.

Zaczęło się bardzo pomyślnie dla ‘Od Jutra Nie Piję’, bowiem nim wszyscy zdążyli na dobre otworzyć swoje piwa i pociągnąć z nich pierwszy łyk, prowadzili już 2:0. Po zmianie stron, sytuacja RŚT niestety się nie polepszyła, bowiem rozpędzony duet Emre – Tobiasz raz po raz miażdżył ich obronę szybkimi zagraniami z klepki. Efektem trzy kolejne gole. Podopiecznych Anika stać było jedynie na bramkę honorową, na którą jednak niezawodni tego dnia gracze OJNP odpowiedzieli kolejnymi dwoma trafieniami. Końcowy wynik to 7:1. Następnie na boisku zaprezentowali się głodni gdy Abstynenci, których rywalami był team 100% Cules. Mecz ten jednogłośnie został okrzyknięty najlepszym spotkaniem turnieju. Pełne walki, zaciętości, sztuczek technicznych, efektownych zagrań oraz solidnej obrony. Zaczęło się niespodziewanie, bowiem to właśnie 100% Cules objęli prowadzenie, którego długo i wytrwale nie chcieli oddać. Krzepieni jednak w męskich słowach przez swego bramkarza – Irasa – w końcu dopięli swego i wyrównali stan meczu. Pomimo zaciekłych ataków z obu stron wynik nie uległ już zmianie i skończyło się na 1:1. Ekipa 100% Cules pozostała jednak na boisku by przetestować zwycięzców pierwszego meczu – Od Jutra Nie Piję. Wyraźnie podmęczeni, już od początku dali sobie narzucić rytm gry teamu OJNP. Szybko strzelone dwie bramki ustawiły to spotkanie, jednak Cules nie zamierzali się poddawać. Strzelili kontaktową bramkę, na którą jednak zaraz odpowiedział duet Tobiasz – Emre. I to nie załamało jednak debiutantów, bowiem już po kilku minutach znowu zdobyli bramkę kontaktową. Wtedy jednak sprawy w swoje ręce wziął kapitan ekipy OJNP – Szczur – i pozbawił nadziei tak dobrze grających tego dnia Cules.

I tak oto turniej sięgnął półmetku. Obyło się jednak bez żadnych występów klaunów lub kwartetu smyczkowego i sędzia od razu zarządził rozpoczęcie kolejnego spotkania. Abstynenci podejmowali w nim RŚT, który mimo osłabień postawił im trudne warunki. Świetnie układała się współpraca ‘twin towers’, czyli tandemu Fedo – Gary. Wtedy ciągle jednak mistrzowie nie dali się zaskoczyć. Po bardzo wyrównanej walce i masie poświęcenia z obu stron, spotkanie zakończyło się wynikiem 3:2. Nieco podłamani tym wynikiem, prowadzeni przez swego kapitana Gary’ego musieli od razu grać kolejny mecz. Prawdziwy popis gry w tym meczu dał jednak napastnik 100% Cules, Wojtas, który raz po raz pokonywał bramkarza RŚT. Nie miał on żadnej litości wykorzystując każdą nadarzającą się okazję. Nawet żwawy doping publiki nie pomógł Reszcie Świata i stać ich było jedynie na sporadyczne trafienia honorowe. Wynik 12:2 mówi sam za siebie. W tym momencie jasne było, że ostatni mecz, czyli Od Jutra Nie Piję vs. Abstynenci będzie spotkaniem, które zdecyduje o pierwszym miejscu w turnieju. Z tym jednak zastrzeżeniem, że broniący tytułu potrzebowali zwycięstwa, a pretendentom – dzięki lepszym wcześniejszym wynikom – wystarczał remis. Po pierwszym gwizdku kalkulacje jednak zostały odłożone na bok. Szybkie tempo meczu i walka do końca dawały się we znaki piłkarzom. Gra była toczona spokojnym tempem, a po jednej z akcji obrońcy Abstynentów wybili piłkę na rzut rożny. Jak się jednak okazuje, ciężka praca na treningach nad stałymi fragmentami gry procentuje i po dośrodkowaniu, piłkę do siatki z najbliższej odległości skierował Emre. OJNP starali się uspokoić swą grę, lecz już po chwili byli bezradni. W analogicznej sytuacji, lecz po drugiej stronie boiska, po rzucie rożnym fenomenalnym szczupakiem popisał się Kriss i piłka wylądowała tuż pod poprzeczką bramki strzeżonej przez Miśka. Zdecydowanie gol turnieju. Stadiony świata chciałoby się rzec. W dalszym ciągu Abstynenci potrzebowali kolejnej bramki, bo ten wynik premiował pretendentów do tytułu. Po przerwie zaczęły się więc ich frontalne ataki, lecz Od Jutra Nie Piję bardzo mądrze się broniło i wyprowadzało kontrataki. Po jednym z nich, w zamieszaniu podbramkowym, udało im się zdobyć kolejnego gola – na wagę tytułu! Bowiem pomimo morderczych szarż Olesia i spółki wynik nie zmienił się już do końca i ci, którzy w zeszłym roku zajęli ostatnie miejsce, tym razem nie mieli sobie równych. To się nazywa powrócić z klasą! Wręczenie pucharu oraz medali było wisienką na torcie. Ostateczne wyniki turnieju ukształtowały się następująco:

1. Od Jutra Nie Piję - 9 pkt, 13-4
2. 100% Cules - 4 pkt, 15-7
3. Abstynenci – 4 pkt, 5-5
4. Reszta Świata Team – 0 pkt, 5-21

Po turnieju przyznano także masę nagród indywidualnych. I tak oto…

Najlepszy bramkarz: Iras
Odkrycie turnieju: Fedo
Zawodnik publiczności: Emre
Król Strzelców: Wojtas
Najlepszy Gracz Turnieju (MVP): Tobiasz

Dzisiejszy wieczór miał jednak jeszcze jeden finał. Ognisko przygotowane przez władze fan clubu. Nim ucichły ostatnie rozmowy na temat turnieju, zapłonął święty ogień FCBP. Wspólne spotkania przy ognisku stały się już tradycją wakacyjnych zlotów. To oznacza oczywiście śpiewy, śmiechy, rozmowy, wielkie żarcie itp. Nie zabrakło niczego. No, może jednego. W tym roku nie odbyły się gorące krzesła, znane wszystkim, którzy byli rok wcześniej w Trzcielu. I bez tego zabawa trwała jednak w najlepsze, a wiadro wody ugasiło ostatni płomień grubo po godzinie 3.

Następny dzień to oczywiście walne zgromadzenie członków FCBP i konkurs wiedzowy. Najpierw więc 90 minut podsumowań ostatniego roku działalności stowarzyszenia, propozycji, spostrzeżeń i rozmów dotyczących przyszłości, a potem to, co tygryski lubią najbardziej. 7 drużyn stanęło do walki o nagrody ufundowane przez firmę ISS. W tym roku uczestnicy zawodów musieli się zmierzyć z niezwykle trudnymi pytaniami. Te o tradycyjny kataloński taniec, dokładną liczbę członków stowarzyszenia czy rodzinne miasto Andresa Iniesty to zdecydowanie te łatwiejsze. Po wyczerpującej rundzie ustnej wszyscy mieli nadzieję, że nadrobią straty w części pisemnej, ale i tu czekały na nich niełatwe zadania. Czas tak gonił, że niektórzy pomylili Mini Estadi z Camp Nou. Zwycięzcami, podobnie jak w roku ubiegłym została drużyna władz FCBP. Każdy nagrodzony zespół mógł jednak z szacunkiem podać sobie ręce, bowiem trudność pytań niejednego przerosła.

Popołudnie każdy spędził inaczej. Jedni znów zdecydowali się na wieczorne granie w piłkę, drudzy woleli rozpalić grill, by ze smakiem zajadać się kiełbaskami czy karkówkami, wcześniej na tyle smakowicie skwierczącymi na ruszcie, że aż przyciągającymi w pobliże grilla niby to przypadkowo przechodzących wczasowiczów.

Wieczorem znów ognisko, tym razem pożegnalne. Znów kiełbaski, znów śmiechy, śpiewy i rozmowy do białego rana. Dogasające płomienie dały sygnał do odwrotu, ale jeszcze nad ranem było słychać echo chóralnych śpiewów. Nie mogło się oczywiście obyć bez żadnego spisku. Działająca przez cały zlot w ukryciu „mafia Fryzjera”, znana z GD w Gdyni, dała o sobie znać właśnie tej ostatniej nocy.

Ciężko było się zebrać następnego ranka. Nie było jednak wyjścia. Zamówiony autokar czekał już od 9:30, a same pokoje należało zdać do 10:00. Jeszcze był czas na pamiątkowe zdjęcia grupowe, ostatnie rozmowy, żarty i to wszystko, co tworzy niepowtarzalny klimat wszystkich wyjazdów FCBP – tzw. „coś”. W końcu, wypakowanym po brzegi bagażami autokarem wyruszyliśmy do Poznania. Powrót – jak zwykle o wiele bardziej cichy. Czy przez smutek i żal? Chyba nie… Przecież już niedługo kolejny zlot, bo GD za pasem, a część z nas utrzymuje relacje na co dzień. Wiele zawartych przyjaźni, czasem związków – to też nieodłącznie kojarzy się z polską społecznością Blaugrana. Więc co, jeśli nie smutek? Pewnie zwykłe, najzwyczajniejsze w świece zmęczenie. I tak magiczne zjawiska jak nasze wspólne spotkania są zagrożone ludzkimi słabościami. Cztery intensywne dni dały się wszystkim we znaki, ale właśnie w tych kilku dniach w ciągu roku jest coś takiego, że każdy chce do nich wracać.
Zatem do następnego razu!
Adeu!